Miasto zostało założone 4 lutego 1970 r. jako osiedle dla pracowników elektrowni jądrowej Czernobylskaja (znajduję się w odległości około 4 km od elektrowni). Dzień po katastrofie w Czarnobylu (tzn 27.04.1986 r.) zapadła decyzja o ewakuacji miasta. Mieszkańcy dostali 1 godzinę na spakowanie najpotrzebniejszych rzeczy. Do godz. 16.30 tego samego dnia ok. 45 tysięcy mieszkańców opuściło swoje domy. Pracownicy wraz z rodzinami byli przesiedlani m.in.do Moskwy, Kijowa oraz wybudowanego w 1988 r. Sławutycza.
Ponieważ tego dnia mieliśmy zezwolenie aby przebywać tutaj jedynie 1,5 godziny razem z chłopakami szczegółowo zaplanowaliśmy co w pierwszej kolejności chcemy zwiedzić. Plan wydawał się idealny dopóki nie znaleźliśmy się na miejscu. Władzę nad Prypeciem przejęła Matka Natura. Mapy, w które byliśmy zaopatrzeni nie przewidywały, że większość zaznaczonych na nich ścieżek jest tak zarośnięta, że aż nie do przejścia bez maczety. Poza tym wchodząc w tę gęstwinę łatwo można było się pogubić i nie dotrzeć do zaplanowanego miejsca. Drogi główne były w dużo lepszym stanie i przemieszczanie się nimi mogło gwarantować sukces (chociaż też nie zawsze).
W związku z powyższym postanowiliśmy nasz pierwszy raz w Prypeciu przeżyć z Sergiejem Wiktorowiczem Akulininem byłym operator turbiny reaktora nr 2 w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej oraz uczestnikiem akcji likwidacji awarii ( w czasie wybuchu Sergiej pracował 200 metrów od reaktora nr 4). Był to strzał w dziesiątkę bo miałam wrażenie, że nasz przewodnik może poruszać się po Prypeciu z zamkniętymi oczami.
Nasza trasa wyglądała następującego z Domu Kultury Energetyk przeszliśmy do Wesołego Miasteczka. Następnie udaliśmy się na Basen „Lazurowy”, a stamtąd przez „okropne chaszcze” do mieszczącej się nieopodal Szkoły nr 3. Następnie powróciliśmy na główny Plac zahaczając o Wydział propagandy, który znajduje się w bocznym skrzydle Domu Kultury.
Moje wrażenia... Kiedy zamknęłam oczy słyszałam śpiew ptaków oraz szum drzew. Tego dnia słońce dosyć mocno i przyjemnie świeciło a niebo było błękitne i bezchmurne. Cisza, spokój i pustka. Dopiero, gdy weszłam do szkoły i spojrzałam na porozrzucane książki i zeszyty coś we mnie drgnęło. Nie należę do kobie ze szczególnie rozbudowanym instynktem macierzyńskim, ale gdy spojrzałam na opuszczone klasy to zrobiło mi się autentycznie smutno.
Zwiedzając Prypeć w wielu miejscach widać ingerencję tych co byli tu przede mną. Na korytarzu wyciągnięta ławka i poukładane równo na niej podręczniki albo lalka a zaraz koło niej starannie ułożona maska przeciw gazowa. Romantycznie, dramatycznie, niby chce się puścić pawia a jednak pstryka się fotkę bo to nieźle wygląda.
POMIARY
Plac Główny - ok. 0,2 mR/h
Diabelski Młyn - 0,2 mR/h
beton - ok. 0,2 mR/h
trawa - od 0,1 do 0,3 mR/h
mech - od 0,8 do 1,2 mR/h -> w zależności od miejsca, w którym rósł
owoce dzikiej róży -0,1 mR/h