Miała być gorąca Kuba, a wyszedł chłodny Pekin. Tak na prawdę to mieliśmy różne pomysły na naszą podroż poślubną, ale ostatecznie padło na Pekin, dzięki Pani Agnieszce Hammami z Tuzer Group, która podpowiedziała mi ten kierunek. I dzięki jej za to, bo zakochałam się w Pekinie i z przyjemnością jeszcze tam wrócę (co mi się rzadko zdarza, bo do miejsc jak i książek raczej nie wracam).
Relacja niestety jest post wyjazdowa, z tego względu, że chińskie organy państwowe, działające na mocy ponad sześćdziesięciu oddzielnych rozporządzeń, kontrolują ruch i dostępność treści w sieci poprzez współpracę z lokalnymi dostawcami usług internetowych, firmami i organizacjami pozarządowymi. Oznacza to, że będąc w Chinach nie można korzystać np. z googl'a czy fb. A jak wiadomo geoblog.pl działa na google map, więc jest zablokowany. Wspomnę tylko, że projekt ograniczania dostępu do Internetu nosi nazwę Projekt Złota Tarcza (金盾工程).
Cenzura internetu w Chinach jest kilku poziomowa i składa się z:
-blokowania adresów IP. Dostęp do niektórych adresów IP jest zablokowany. Jeżeli blokowana strona znajduje się na serwerze, na którym są inne strony, one również są zablokowane;
-filtrowania adresów DNS i przekierowanie;
-filtrowania URL. System przeszukuje ciąg znaków URL, którym posługuje się przeglądarka internetowa, poszukując zakazanych wyrazów. -zatrudnienia cyber-policjantów, którzy bacznie obserwują, moderują i cenzurują zachowania/ treści wrzucane przez internautów.