Czasem w naszym życiu coś się kończy i nagle wszystko co było dobrze znane i bliskie zmienia się nie do poznania. Gdziekolwiek się nie obrócisz tam obce twarze i niepewne sytuacje. Więc czemu nie zaryzykować bardziej ale tak bardziej po swojemu i na własnych regułach ;o)
Tak więc jadę pociągiem na lotnisko w Balicach gdzie po raz pierwszy spotkam się z załogą. Ludźmi z którymi wcześniej zamieniłam tylko kilka e-maili (i to nie ze wszystkimi). Osobami, które wcześniej pływały ze sobą tudzież wcześniej się znały. Chyba trochę się czuję nie pewnie. W torbie mam kilka książek na wszelki wypadek, gdybym nie miała o czym z nimi rozmawiać.
Poza tym to moja pierwsza przygoda z łodziami. Właściwie to chyba nawet cierpię na chorobę morską... Trudno. Poszły konie po betonie i nie ma już odwrotu.