Podpływając do portu (Finikos) na wyspie Syros okazało się, że nie działa nam skrzynia biegów Jak się później okazało odkręciła nam się śruba.
Na dwa dni utknęliśmy w urokliwym porcie rybackim. Co ciekawe oprócz rodowitych Greków cumowali tutaj również Turcy. Jak się później dowiedziałam bogaci Grecy wynajmują do swoich kutrów załogi tureckie.
Porty spełniają funkcje placów targowych w małych polskich miasteczkach. Rybacy po powrocie z połowu siadają na małych krzesełkach i grzejąc się w słońcu czyszczą swoje sieci. W tym czasie Greczynki w większości w tradycyjnych chustkach na głowach oglądają ryby i targują się o ceny. Dzieci biegają między suszącymi się sieciami bawiąc się w berkach. Jacyś starsi panowie przy stoliku grają w karty popijając wino. Załoga turecka smaży na kuchence turystycznej rybę nucąc melancholijne piosenki. Na zakurzonej oponie ni to śpi ni to czuwa kot. Ciekawe czy w łebku ma już plan na kradzież ryby.
Mam cichą nadzieję, że będzie miał większe szczęście do kradzieży niż ja. Dziś podczas wycieczki po wyspie (która urządziliśmy sobie z Piotrkiem i Basieńką) nakradłam się fig od kogoś z ogrodu. No i oczywiście były robaczywe ;o)