29-cze-2011 - 04-lip-2011 r.
Nareszcie góry! Przez moje rowerowe plany góry odeszły niestety na dalszy plan ale w końcu udało mi się w nie dotrzeć i odbić cały ten czas, który poświęciłam na bycie cyklistą ;o)
Spędziłam 4 dni w Sudetach -czyli kraju dobrych ludzi. Nasza trasa przechodziła przez trzy szczyty Korony Gór Polski tzn Śnieżnik, Rudawiec oraz Kowadło. Po drodze oczywiście zaliczyliśmy jeszcze parę innych większych i mniejszych gór.
Tak więc w środę zaraz po pracy wsiedliśmy z Malwiną i Sławkiem w samochód i jakieś 20 km za Warszawą stanęliśmy w 5 km korku. Uroki poruszania się po 8 krajowej ale wszystko ścierpię aby w tym kraju powstały dobre drogi :o) Następnie jeszcze Wrocław -miasto znaków pochowanych w krzakach (a jak przypadkiem nie było w pobliżu żadnych chaszczy to chociażby innym znakiem). Dzięki przebiegłości Wrocławiaków udało nam się za znakami zwiedzić pół miasta :o) Potem jeszcze nawałnica i niestety nie daliśmy rady dojechać do celu podróży tzn Międzygórza. Tak więc nocleg na kempingu w Kłodzku, które notabene było w dobrym standardzie w stosunku do ceny (10 zł osoba/ 10 zł namiot/ 10 zł samochód)
Następnego dnia już bez przeszkód dotarliśmy do Międzygórza, gdzie niedaleko leśnictwa zostawiliśmy samochód (parking jest niestrzeżony, ale wg zapewnień leśniczego jeszcze żaden samochód tutaj nie ucierpiał)
Masyw Śnieżnika (Śnieżnik)
Jest to najwyższe pasmo we Wschodnich Sudetach, które ma postać rozległego rozłogu. Jego punktem zwornikowym jest centralnie usytuowany Śnieżnik (1425 m n.p.m.), od którego odchodzi sześć obszernych, spłaszczonych ramion, oddzielonych wyraźnie zarysowanymi, głębokimi dolinami erozyjnymi: Góra ta jest najwyższym w paśmie oraz 17 co do wysokości w całych Sudetach. Z ciekawostek dodam, że na jego szczycie znajduje się słupek graniczny o numerze 69/10.
Do schroniska na Hali pod Śnieżnikiem wiodła nas prosta i przyjemna droga. Słońce świeciło a temperatura powietrza była przyjemnie rześka. Pod schroniskiem zatrzymaliśmy się na chwilę aby odsapnąć. Kiedy wyruszaliśmy w dalszą drogę delikatnie zaczął siąpić deszcz, ale co to dla takich górołazów jak my. Jak później okazało się pogoda dała nam w kość, chociaż w sumie warto dla wspomnień pochodzić przez jakiś czas w mokrych gatkach :o)
Kiedy docieraliśmy na szczyt (znajduje się 30 minut drogi od schroniska) zaczęła podnosić się mgła. Jej strzępy po górze roznosił wiatr. Niesamowity widok, gdy nisko przy ziemi mknie biała chmura, która po chwili zostawała rozerwana w strzępy przez wiatr. Chwilę później widoczność zmniejszyła się do ok. 2 -3 m. Tak więc widoków nie uświadczyliśmy za dużo. Za to mogliśmy poczuć się jak bohaterowie filmów grozy, którzy wytężają wzrok wyczekując czy z mgły wynurzy się przyjaciel czy wróg... Ale wracając do Śnieżnika na szczycie znajdują się ruiny kamiennej wieży widokowej, którą ze względu na zły stan techniczny wysadzono w '73. Później niejako po omacku szukaliśmy oznaczenia szczytu, niestety z nieznanych mi przyczyn napis Śnieżnik widniał jedynie w języku czeskim.
Załamanie pogody, coś co chyba nigdzie tak nie boli jak w górach. Już na szczycie złapał nas grad z deszczem. Następnie zaczęły następować w krótkich odstępach od siebie kolejne urwania chmury. Przez chwilę sądziłam że będzie też burza, ale tym razem zostało nam to oszczędzone. Tak więc drogę na dół mieliśmy albo w strugach deszczu albo w potokach błota. Tudzież obie atrakcje jednocześnie.
Tak więc gdy dotarliśmy do wsi Kamienica nie było na nas suchej nitki. Do tego na nasze nieszczęście okazało się, że mapa „Ziemia kłodzka” wydawnictwa Kompas zaznaczyła pola namiotowe, których w rzeczywistości nie było (co stało się zmorą naszego wyjazdu).W minorowych nastrojach udaliśmy się po pomoc do budynku leśnictwa Kamienica. Gdzie przesympatyczna leśniczyna (której imienia nawet nie znam) pomogła nam znaleźć miejsce na nocleg, nakarmiła nas przepyszna jajecznicą ze szczypiorkiem, napoiła herbatką z bimbrem oraz obdarowała przepyszną rzodkwią na drogę. Ale co najważniejsze pozwoliła przez noc posuszyć u siebie na poddaszu przemoczone ciuchy a na piecu buty :o)