Trasa z Katmandu do Chitwan prowadzi piękną, krętą drogą wśród gór. Początkowo natykamy się głównie na kamieniołomy, następnie pola ryżowe a na koniec drzewa bananowe. W tle rysują się potężne góry pokryte lasami. Przy drodze widać skupiska baraków, bud i rozpadających się budynków przerobionych na sklepy czy zakłady usługowe typu warsztaty samochodowe.
Przybywam do Chitwan -mojego miejsca docelowego. Przed spotkaniem się z goszczącą rodziną postanawiam po raz pierwszy spojrzeć na szpital, w którym będę pracować (i troszkę go pozwiedzać). Zanim tam docieram dowiaduje się, że staż jednak nie będzie odbywał się na ortopedii tylko A&E Department. Tam potrzebują mnie bardziej i to tylko przez tydzień bo później mam się przenieść do Pipe Health Post, gdzie mam wesprzeć lokalnych pramedyków. Trochę przerażające, bo nie pracuje tam żaden lekarz -ale opiekun Binod nalega, gdyż bardzo im zależy, aby zobaczyć jak pracują ratownicy w Polsce i czegoś się nauczyć. (post factum -ostatecznie nie wypuszczono mnie z Emergency i nie widziałam żadnego health postu)
Pytam o karetki -czy jeżdżą w nich ratownicy. Nie. Jeżeli masz prawo jazdy to możesz jeździć karetką. W Nepalu karetki służą głównie do przewozu pacjentów pomiędzy szpitalami. Nie ma systemu ratownictwa (numerów alarmowych). Czasami zdarza się, jeżeli znasz numer na oddział A&E to możesz zawezwać karetkę, która przyjeżdża na miejsca (niezbyt śpiesznie przez korki), zgarnia pacjenta (bez diagnozy, bez zabezpieczenia) i wiezie na SOR. Tak, żeby lepiej to zobrazować w karetce jest tylko tlen -TYLKO (sic!). Nie ma opatrunków, leków ani przeszklonych ludzi.
Idę zobaczyć szpital. Nie będę go teraz opisywać. Nie wygląda jak na ich stronie internetowej. Brud, smród i ubóstwo. Mam mieszane uczucia ale musi być dobrze.
Goszcząca mnie rodzina jest przecudowna. Dostałam na powitanie kwiaty i czerwona kropkę (tikę) na czoło. Bardzo ciepło mnie traktują. Dobrze się tu czuję, choć jestem atrakcją i dzieci siedzą mi na głowie. Właściwie to przez dom przewinęło się z 10 osób próbujących zapamiętać moje imię. Kto by pomyślał, że słowo Katarzyna może połamać komuś język aż tak bardzo.