nepal przywital mnie napisem 'everything we do in nepal we do slowly -so relax and chill out. i rzeczywiscie powolne zebranie sie z samolotu, potem ogromna kolejla do okienka wydajacego wizy (jako dziecko bylych demolodow obskoczylam za jednym zamachem 2 kolejki -do kantoru i do wizy). jednak wyluzowane nastawienie nepalczykow nie tyczy sie jedynie czasu ale jest to ogolne podejscie do zycia np.
-excusme u write downe in my visa wrong name. i'm katarzyna not maria
-it doesn't matter sister! relax
takze zrelaksowana wizja, ze mnie stad nie wypuszcza z nowym imieniem oposcilam lotnisko.
zaraz za jego progiem zaczal sie napal . halasliwy, chaotyczny, laczacy w sobie nowoczesnosc z tradycja, urocze buddyjskie swiatynie z barakami wygladajacymi jak do wyburzenia. na miejscu oprocz kakofoni dzwiekow klaksonow samochodowych, motocyklowych , pokrzykiwan pieszych i dzwonkow rowerowych uderza mnie bomba zapachow. won potraw miesza sie z dusznym pylem, zapachem kwiatow, smrodem spalin i wszechobecnych kadzidel. nieco pozniej odkryje, ze ten zamet tyczy sie tez kuchni, gdzie potrawy bez smaku lacza sie z nieziemsko ostrymi sosami (a ponoc specjalnie dla mnie lagodniejszymi taze nie wiem czemu pieka mnie nawet dziasla) czy lagodniejszym a'la dipem smietankowym.
mieszac, laczyc, tworzyc chaos -tworzyc nepal.
wlasnie w ten chaos postanowilam sie na chwile zatopic z nowo poznana kolezanka. ale tylko na pol godzinki, na chwile, byle sie nie zgubic. i tak stoimy w jakims obcym mijescu i tlumaczymy jak nazywa sie nasz hotel. nie, nie mamy naszych kart -wyszlysmy na chwile. adresu tez nie znamy. a gdzie nam sie wydaje, ze stoi. gdzies tu w okolicy, przeciez daleko nie wychodzilysmy. przemily pan dzwoni na informacje telefoniczna a po chwili (wiedzialysmy, ze to nie daleko) odbiera nas kelner -sebastian. no przeciez mowil, ze o tak poznej porze sie na bank zgubimy, ale skad my moglysmy wiedziec, ze handlarze pozamykaja stoiska, ulice zrobia sie ciemne a my stracimy orientacje w tym chaosie...
a rano obudzil mnie swiergot ptakow... ale ile ich tam spiewalo, jeszcze czegos takiego nie slyszalam...a potem zaczely krzyczec malpki ;o)