Sarajewo obudzilo nas deszczem. W minorowych nastrojach zeszlismy na sniadanie, po ktorym szybko udalismy sie w dalsza droge. Nauczona doswiadczeniem poprzedniego dnia wpielam w spodnie podpinki chroniace przed deszczem. Oczywiscie bez sensu, gdyz deszczu bylo jak na lekarstwo, a slonce dogrzalo. Bosnia zachwycila mnie gorami, lasami, architektura. Juz wczoraj wydawala sie piekna, ale dzis przeszla sama siebie. Jechalam z oczami szeroko otwartymi lapiac te przepiekne widoki. Tym razem sie przelamalam i zaczelam robic zdjecia w drodze, zeby choc troche oddac piekno krajobrazu.
POST FACTUM:
Dzisiaj przeczytałam ciekawy wywiad z dr Marko Babić na temat przyszłości Bośni i Hercegowiny (http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/dr-marko-babic-przyszlosc-bosni-i-hercegowiny-pozostaje-zagadka/9jz21) To bardzo smutne, że tak piękny kraj musi mierzyć się z tak niezwykle trudnymi do rozwiązania problemami. Tym bardziej mnie to boli, ze miałam przyjemność poznać jego piękno oraz życzliwość i ciepło mieszkańców.
Kretymi drogami dotarlismy do Czarnogory gdzie dalej przemierzalismy zapierajace dech w piersiach góry Durmitor. Czarnogora w porownaniu z Bosnia jest krezusem. Widac to w zgrabnych domkach i nowoczesnych budynkach. Michalowi podobala sie ze wzgledu na gorskie wiraze, ale dla mnie w tym momencie nie ma nic piekniejszego niz Bosnia :o) Dotarlismy do Ulcnij miasta docelowego i tutaj prawdopodobnie popelnilismy blad. Wynajelismy przesliczne mieszkanie z cudnym widokiem na morze w samym srodku starowki. Jednym slowem mamy komunikacyjna kupe. No ale moze docieralismy tutaj w czasie szczytu... no nic zobaczymy...