Armagedon! Zaczelo sie burza w nocy, ktora podziwial Mis. Ja oczywiscie cala te zawieruche przespalam. Rano juz tylko lekko kropilo. Wybralismy sie wiec do knajpy, zeby zjesc sniadanko (burka tj. ichniejsze ciasto (chyba filo) z miesem lub kozim serem i jogurtem). Gdy mielismy juz wychodzic rozpetalaa sie nawalnica. Ze stromej ulicy zrobil sie rwacy potok. Do knajpki wodospadem zaczela wlewac sie woda. Misi dzielnie wspieral wlasciciela. Budowal barykady ze stolikow, ratowal krzeselka. Kiedy przestalo tak gwaltownie lac poszlismy na rekonesans. Haldy pozmywanych z calej okolicy smieci zostaly przetransportowane do morza, powyrywany asfalt przesuniety nawet o kilkanascie metrow od wyrw w drodze... ogolny chaos i zniszczenie w przydroznych sklepikach i restauracyjkach. W zwiazku z powyzszym zakupilismy piwo i udalismy sie do naszego lokum patrzec na zadzwiajaco spokojne jak na te warunki morze.